Przywódca powstańców wielkopolskich 1918-1919 w Środzie.
2015-12-13 / 19:59:43
Skocz do ostatniego uzupełnienia
Zachowano oryginalną pisownię.
Źródło: Orędownik 1938-01-09
„Ś.p. ks. prob. Meissner

Dnia 7 bm. zmarł przedwcześnie proboszcz parafii grabowskiej śp. ks. Mieczysław Meissner ukończywszy zaledwie 60 rok życia. Przez zgon Jego ubyła społeczeństwu wielkopolskiemu jedna z postaci nieprzeciętnych, pracownik zawsze ofiarny i niestrudzony na polu pracy publicznej.
Urodził się śp. ks. Meissner 23 października 1877 w Emowie pod Kruszwicą jako syn rolnika. Pierwsze nauki pobierał w domu rodzicielskim, następnie gimnazjalne w Gnieźnie i Poznaniu. Jako syn powstańca z 63 r. wyniósł z domu patriotyzm i ducha ofiary. Już w gimnazjum pracował w tajnym kółku i przyczynił się do zawiązania tam „Czerwonej Róży”. Ten
patriotyzm i to oddanie się sprawie ogólnej cechowały całe Jego życie kapłańskie.
Jako wikariusz w Babimoście zajął się wybitnie życiem polsko-katolickim swych parafian kresowych. Stąd władza duchowna powołała go na odpowiedzialne stanowisko penitencjarza i kaznodziei tumskiego do Poznania. Do tej pracy kapłańskiej dodał śp. Zmarły niestrudzoną pracę społeczną starając się o pozyskanie ludzi coraz to nowych. Szczególnie zaznaczył się wówczas wydostaniem od mieszkającej stale w Nicei p. Gąsiorowskiej sumy 2 milionów marek niem., która dała początek założeniu zakładu ortopedycznego im. Gąsiorowskich.
Następnie jako proboszcz w Środzie, którą objął po śp. ks. Jażdżewskim, w dalszym ciągu spełniał to dzieło. Szczególnie cieszyły się Jego opieką sfery ubogie, robotnicze. Był opiekunem i rzecznikiem szerokich mas, toteż gdy nadeszła chwila wyzwolenia, wybrano Jego prezesem Rady Ludowej. Z Jego też inicjatywy kompania średzka wespół z kórnicką, szła na oswobodzenie Poznania i dalszą walkę z wrogiem. Potem, w czasie plebiscytu śląskiego, osobiście brał udział w plebiscycie, gorliwie starając się o przyłączenie tej prastarej dzielnicy do Polski.

W parafii średzkiej przyczynił się do powstania tak głośnej swego czasu kolonii robotniczej, że stawiano ją, jako wzór i zewsząd zjeżdżali się ludzie, by przyswoić sobie swoisty sposób ich zakładania. Niemniej prastara kolegiata w Środzie, biorąca swój początek od króla Jagiełły, doznała Jego pieczołowitości przez odnowienie wspaniałych obrazów i stalli, jak również przez oświetlenie nieomal jedyne w swoim rodzaju wnętrza.
Śp. ks. prob. Meissner nie dbał o swoje zdrowie, za wiele ciążyło na nim obowiązków. Ostatnio specjalnie zmagał się z bezbożnictwem i komunizmem, które zaczęły podnosić głowę publicznie. Wreszcie wyczerpany prosił o zwolnienie ze Środy i przed 2 laty objął probostwo w mniejszym Grabowie szukając wytchnienia dla nadwątlonego zdrowia. Śmierć nieubłagana przerwała niestety rychło pasmo Jego życia, które było pełne wzniosłych chwil i sukcesów, ale także i cierpień.
Nad grobem ofiarnego pracownika społecznego o gorącym sercu stajemy obecnie pełni żalu głębokiego zasyłając pozostałej rodzinie słowa serdecznego współczucia. — R. i. p. !”
Źródło: Kurier Średzki 1938 r. Nr 6
„Na wieczny spoczynek…..
Zwłoki tak przedwcześnie zgasłego kapłana, śp. Księdza Meissnera doznały w ostatniej swej wędrówce na miejsce wiecznego spoczynku iście królewskiego pogrzebu.
W Grabowie, małej mieścinie w powiecie kępińskim, gdzie śp. Zmarły zaledwie przez 2 lata przebywał, zjednał sobie swą szlachetnością serca miłość i przywiązanie wszystkich parafian, nawet do tego stopnia, iż sprzeciwić się chcieli wydaniu zwłok dla przewiezienia ich, według własnego życzenia do Środy.
Trumnę z zwłokami wyniesiono z probostwa i w żałobnym orszaku tłumu wiernych na czele z orkiestrą 60 pułku p. oraz delegacji korp. oficerskiego przy asyście ok. 30 księży wyruszył na Rynek, gdzie trumnę złożono na katafalku.
Tutaj wygłosili pożegnalne przemówienia p. burmistrz miasta Grabowa, następnie członek rady parafialny p. Cegiełka oraz p. Fr. Kosiński z Brodowa, świadek ostatnich chwil śp. Zmarłego. Patriotyczne przemówienie jego wzruszyło do łez żałobnych słuchaczy.
Następnie kondukt udał się do miejscowego klasztoru. Po wigiliach i Mszy św. wygłosił kazanie ks. prob. Kasprzak z Doruchowa.
Po tych ceremoniach wśród szlochu tłumów i wśród bicia dzwonów wyruszył samochód zwłokami w drogę do Środy.
Na długo już przed zapowiedzianym przyjazdem ulica Dąbrowskiego zapełniła się masami ludności tak z Środy jak i okolicznych wsi. Domy udekorowane były sztandarami z żałobnymi wstęgami, lampy uliczne zakryte kirem, co sprawiało rzeczywiście żałobny nastrój.
O godz. 17,15 zajechał samochód z zwłokami przy wieży wodociągowej, gdzie zgromadziły się w oczekiwaniu organizacje z sztandarami i pochodniami, członkowie rodziny, duchowieństwo i przedstawiciele władz i organizacyj.
Na powitanie żałobnego orszaku odegrała orkiestra kolejowa marsz żałobny Szopena poczem prezes Tow. Powstańców p. Stan. Machajewski wygłosił następujące przemówienie :
„Witam twoje śmiertelne szczątki drogi księże proboszczu w imieniu całego batalionu powstańców średzkich. Tyś był pierwszym powstańcem naszego sławnego batalionu. Zanim zajaśniała nam gwiazda swobody, Tyś zorganizował na probostwie Twoim sztab powstańczy. Tyś był Jego płomiennem sercem, Twój zapał i poświęcenie nie miało granic. Jutro spoczniesz wśród kolegów naszych, którzy spoczywają na cmentarzu naszym, zanieś Im tam w zaświaty tę wieść radosną, że wolna jest matka, nasza Ojczyzna droga. „Czuj Duch !”
Następnie przemówił p. mec. Dr Musiał jako członek rady parafialnej w imieniu parafian, żegnając drogiego Zmarłego na wieczny spoczynek, zapewniając, iż czyny Jego i zasługi poniesione dla parafii i Ojczyzny pozostawią trwałe i wdzięczne wspomnienia w sercach wszystkich parafian.
Kondukt pogrzebowy w otoczeniu powstańców, sokołów i członków S. N. wyruszył w drogę do kościoła, poprzedzony szeregiem organizacji z sztandarami i pochodniami. Niezliczone tłumy zapełniły ulicę Dąbrowskiego wzdłuż której posuwał się pochód. Składy zostały pozamykane wzglęznie [wszędzie?] szaluzie pospuszczane.
Pochód zatrzymał się przy zbiegu ul. Kościelnej i Kilińskiego i tu stąd wzięli trumnę z samochodu Powstańcy na ramiona i przenieśli do kolegiaty, gdzie ustawiona została na katafalku i okryta sztandarem narodowym. Po odprawieniu żałobnych nieszporów zakończono smutny obrzęd. We wtorek od samego rana ulice zapełniły się samochodami, powózkami i sankami z przybyłymi na pogrzeb z blizka i daleka gośćmi i delegacjami. Wśród delegacji zauważyliśmy delegatów z Grabowa, Kostrzyna, Zaniemyśla, Poznania i 62 pułku z Bydgoszczy.
O godz. 10 rozpoczęło się nabożeństwo wigiliami odprawione przez ks. radcę Michalskiego z Śremu. Mszę św. pontyfikalną odprawił ks. kanonik Rochalski z Mącznik w asyście ks. Tuszyńskiego, Ziembiewicza i Abramowicza. Po Mszy św. wszedł na kazalnicę ks. prof. Marcinkowski i wygłosił kazanie. Złotousty kaznodzieja wspominając zasługi śp. Zmarłego jakie położył dla parafii średzkiej i dla Ojczyzny naszej (o których szczegółowo pisaliśmy już w poprzednim numerze.) Żegnając zasłużonego kapłana-patriotę serdecznymi i wzruszającymi słowami, pobudził wszystkich żałobnych słuchaczy do płaczu i powstał w tej chwili ogólny szloch w kościele, łzy spływały z oczu wszystkich, tak młodych jak i starych.
(Kazanie ks. prof. Marcinkowskiego w dosłownym brzmieniu podamy z powodu braku miejsca w następnym numerze.)
Po kazaniu i odprawieniu egzekwii zdjęto trumnę z katafalku przy którym straż pełnili powstańcy, sokoli, harcerze i członkowie Stronnictwa Narodowego, i przeniesiono do karawanu. Kondukt żałobny, który prowadził ks. prob. Dr. Janicki w otoczeniu 35 księży i 3 kanoników wyruszył wśród bicia dzwonów ku cmentarzowi.
Nieprzeliczone wprost tłumy wzięły udział w smutnym obrządku wszystkie organizacje z sztandarami i wieńcami oraz orkiestra kolejowa kroczyły na czele pochodu. Za trumną postępowała rodzina śp. Zmarłego, przedstawiciele władz oraz społeczeństwa średzkiego i powiatu.
Trumnę z karawanu do cmentarza powstańców przenieśli na barkach powstańcy wśród szpaleru utworzonego z członków organizacyj i młodzieży szkolnej; na cmentarzu przy pomniku powst. zgromadziły się delegacje i sztandary oraz duchowieństwo i rodzina. Według życzeń śp. Zmarłego grób wykopany został przed pomnikiem na ganku. Po odprawieniu ostatnich modłów nad trumną prze- mówił jeszcze obecny proboszcz parafii średzkiej i następca śp. Zmarłego ks. prob. Dr Janicki i w serdecznych słowach pożegnał w imieniu parafian byłego duszpasterza. Następnie delegacja 62 pułku piechoty udekorowała trumnę odznaką pułkową a Chór kościelny odśpiewał „Salve Regina” poczem spuszczono trumnę do grobu. Do późnych godzin popołudniowych spieszyli parafianie na grób, by oddać ostatni hołd swemu ukochanemu duszpasterzowi i zmówić modlitwę za spokój Jego duszy. Niech Mu ta ziemia polska którą tak ukochał i za której wyzwolenie tyle trudu i ofiar ponosił utuli Go do wiecznego snu a Bóg miłosierny da Mu wieczne zbawienie. M.”

Źródło: Kurier Średzki 1938 r. Nr 6
„Pośmiertne wspomnienie.
Z grona ludzi, na których w ciężkich czasach, zwykł przeciętny obywatel patrzeć i z nich brać przykład, ubywa coraz częściej wartościowa jednostka.
I oto znowu, jak grom z jasnego nieba, spadła smutna wiadomość o śmierci X. Proboszcza Mieczysława Meissnera w Grabowie. Któż nie znał w Środzie tej świetlanej postaci Kapłana – Obywatela, który zniżał się do poziomu najniższych, w każdym widział równego człowieka, każdego uszanował!
Codziennie jawił się na ulicach miasta w birecie na głowie, a z nim szedł stale, odgłos pozdrowienia: „Niech będzie, pochwalony”. Pod wpływem tego pozdrowienia, oraz sympatycznej i dobrotliwie uśmiechniętej twarzy, weselili przechodnie, serdeczne padały odpowiedzi i coraz więcej przychylnie odprowadzających ócz, łączyło się na dalszą jego drogę. Specjalną sympatią darzył śp, X. Meissner staruszków i dzieci. Żadno z nich nie przeszło bez przyjaznego słowa, a dzieci bez pocałunku.
Aż nadszedł dzień w którym głosem żalu i trwogi, obwieściły parafialne dzwony śmierć tego ukochanego proboszcza, przewodnika i przyjaciela. Zadrgały serca parafian średzkich, skurczyły się w serdecznym żalu i z wielu, bardzo wielu oczu popłyneły łzy, spłyną one do stóp tronu Bożego, jako świadkowie uczuć parafian dla swego Ukochanego Pasterza i świadczą o Jego pracy na ziemi.
Śmierć nieubłagana zabrała Go na nasze utrapienie i smutek z grona żyjących i pozostał tylko żal, smutek i wdzięczna pamięć, Rozmyślają dziś parafianie średzcy, o stracie bolesnej, a z niemi współczuje całe społeczeństwo wielkopolskie bo ten zmarły Kapłan był także nietylko litościwym i współczującym człowiekiem, ale był patriotą wielkiego serca. Przy przewrocie 1918 r. ujął On w ręce swoje ster powstania w powiecie średzkim, gorącem swoim sercem i słowem zagrzał obywateli do chwycenia broni. Toć pierwszą kompanię wojsk pomocniczych do Poznania dostarczyła Środa przez śp. X. Miecz. Meissnera. W pracy nie ustawał do ostatka sił swoich, a gdy na froncie naszym niedobrze się działo — jechał ten Kapłan-Patriota- Powstaniec na front i tam rozgrzewał serca powstańców, tak że zwycięstwo szło zawsze ich śladem.
Po odrodzeniu Ojczyzny, stanął w pierwszym rzędzie, jako pierwszy szermierz w pracy o lepsze jutro. Przez lat 18 we wszystkich poczynaniach Środy — Jego była inicjatywa i praca. Do dobrych rzeczy zawsze miał czas, a nikt, kto potrzebował pomocy od Niego, bez niej nie odszedł.
Największe jednak dzieło swoje rozpoczął śp. X Meissner w r. 1928 odnowieniem tutejszego Kościoła Kolegiackiego. W dzieło to włożył całą swoją wolę, pracę i energię, wszystkie swoje pragnienia i marzenia, Dnie i noce bezsenne myślał o upiększeniu Domu Bożego, trudności dla Niego nie istniały, zdrowie swoje i życia resztę poświęcił temu zbożnemu zadaniu. Pomagał mu w pracy tej i wysiłkach Bóg, bo plany przepiękne w duszy Jego rodził i wykonać Mu je pozwolił.
Pracą Jego i wysiłkiem została cudnie odnowiona nasza Świątynia Pańska, z przepięknym wielkiem ołtarzem, przy którym pierwszą Mszę św. odprawił Najprzewielebniejszy nasz Arcypasterz. Czynem tym jakoteż całą swoją przeszło 25 letnią pracą dla dobra Parafii średzkiej zaskarbił sobie u wszystkich bez wyjątku cześć i szacunek.
Odprowadzając zwłoki Jego do grobu na cmentarz powstańców składamy Mu hołd należny serc naszych okrytych kirem żałoby i modlitwy nasze ślemy do Boga, by Mu za życie ciężkie i pracowite rozkoszą niebios wynagrodził.
A ty ziemio polska, którą On tak serdecznie ukochał lekką mu bądź.
Grono parafian
Franciszek Peterman.”

Źródło: Kurier Średzki 1938 r. Nr 6
„Ks. prepozyt Meissner
Nie żyje! Oto słowa, które zaelektryzowały miasto Środę jako długoletnią placówkę wytrwałej i pełnej poświęcenia pracy duszpasterskiej i społecznej Zmarłego. Ale nie tylko Środa do głębi przejęła się zgonem kapłana — patrioty. W całej Wielkopolsce a nawet w całej Polsce znajdą się ludzie, którzy kiedykolwiek mieli okazję spotkać szlachetną postać Zmarłego i słyszeć Jego płomienne przemówienia.
Nie zdziwiło też zapewne nikogo że pogrzeb Jego stał się potężną manifestacją na którą zjechali przedstawiciele z różnych stron Polski. Wypełniona po brzegi świątynia, serdeczny i szczery szloch, który rozległ się w kościele przy pożegnaniu Zmarłego przez kaznodzieję po Mszy św. są wyrazem zewnętrznym jak mocno przykuł serca swych b. parafian do siebie. I choć dwa lata prawie minęły od chwili kiedy Środę opuścił, przestrzeń czasu tego znikła, każdy przypomniał sobie Zmarłego jak by w ostatnich jeszcze dniach na placówce duszpasterskiej przebywał wśród sercu drogich parafian średzkich.
Pozostawiam historykom i społecznikom ocenę działalności Zmarłego. Wykażą oni zapewne jak niepomierne były zasługi wobec Odrodzonej Ojczyzny i dla dobra kultury. Pozwolę sobie jednak teraz, gdy Go już nie ma wśród żyjących podać wyjątki listu Zmarłego, który z datą 12 4. 37 znajduje się w moim posiadaniu, a który stanowi obecnie dla mnie miłą pamiątkę.
W liście tym wspominając o swoim pobycie i pracy w Środzie pisze:… „Zresztą nie uczyniłem nic dla uznania dla siebie, tylko na chwałę Bożą, ku czci polskiej sztuki jako wieczny dowód wspólnej pracy proboszcza i parafian na terenie kultury. Nie ma parafii pewno na terenie życia kulturalnego, któraby dała tak potężne zrozumienia dla arcydzieła, jak pa- rafia średzka”.
Niechaj te słowa ręką szlachetnego kapłana kreślone będą choć po Jego śmierci dowodem uznania i wdzięczności za pomoc jaką otrzymywał od parafian, niechaj będą dowodem jak bardzo pomoc tę doceniał.
Obejmując placówkę duszpasterską w Grabowie z tym samym zapałem zabrał się do pracy. Okazując się znowu miłośnikiem sztuki i zabiera się do odnowienia świątyń grabowskich. W liście wyżej wspomnianym pisze: … „Widocznie przypadło mi z woli Bożej drugie posłannictwo, aby przybytki Boskie doprowadzić do porządku. — Klasztor już odnowiłem— wygląda nie do poznania. Księża i parafianie zachwycają się nowym wyglądem. — Niechaj Bóg da mi jeszcze kilka lat życia, a doprowadzić chce z pomocą Boską i te zabytki do poziomu piękna kulturalnego, by się nie tylko parafianie, ale i obcy zachwycali pięknością świątyń Grabowskich”.
Ileż zapału przebija z wyżej podanego wyjątku z listu. Niestety! Wyroki Boże są nie zbadane. Nie długo było Mu danem zostać i pracować na nowej placówce i realizować pięknie zakreślony plan działania.
Pozwolę sobie przytoczyć jeszcze wyjątek, który oby stał się dla nas drogowskazem w pracy dla dobra Kościoła i Ojczyzny.
…„Nie traćmy nadziei w lepszą przyszłość. Na toźmy na posterunkach, by pracować, walczyć i zwyciężyć”.
O bym mógł być wyrazicielem wszystkich sercu drogich Zmarłemu parafian i znajomych i zapewnić, że walczyć będziemy za Jego wzorem o katolicką i Chrystusowi Królowi oddaną Polskę, że walczyć będziemy do ostatniej kropli krwi o granice Rzeczypospolitej Polskiej.
Poznań.
Stanisław Mąderek”

Źródło: Kurier Średzki z dnia 15 stycznia 1938 r. Nr 7
„Mowa żałobna
którą wygłosił ks. profesor Arnold Marcinkowski na pogrzebie śp. Księdza Prepozyta Mieczysława Meissnera w Kolegiacie w Środzie dnia 11. stycznia 1938 roku.
Reverendissimi Domini ! — W żalu głębokim i w smutku bezmiernym pogrążona Rodzino! Najmilsi słuchacze żałobni w Chrystusie !
Któż z nas spodziewał się tak rychło, tak bolesnego ciosu, tej okrutnej śmierci, która bezlitośnie wyrwała z grona żyjących ofiarnego Kapłana — wielkiego patriotę Polaka — dzielnego pracownika społecznego. — Jak grom z pogodnego nieba uderzyła w nas wiadomość o niepowetowanej stracie serdecznego przyjaciela. Więc ból rozrywa serca nasze i przepełnia duszę smutkiem.
Patrzcie — oto tam spoczywa on skostniały — nieruchomy, bez życia, leży tam w zimnej trumnie ! Usta, które śpiewały: „Gloria in excelsis Deo… et in terra pax hominibus bonae voluntatis“. Zsiniały, ścięły się — już nie przemówi ani razu ! Ręce, które podnosiły Baranka niepokalanego — zesztywniały, zda się z trudu i zmęczenia — serce, co ongiś biło radośnie i serdecznie i gorzało miłością, a zdobne było w ideały i rwało się zawsze do orlego lotu zastygło, trafione strzałą anioła śmierci. Nie uderzy już ni razu. Poszedł i niema Go wśród nas. I stąd ta dzisiejsza żałobna pieśń, i stąd dzisiejsza zaduma nasza i stąd smutek, żal serdeczny.
Kochany Księże Mieczysławie ! Takeś się napracował i naborykał z życiem. Jednak mężnie i wytrwale dążyłeś do celu wytkniętego. — Omnia ad maiorem Dei gloriam et salutem Reipublicae nostrae Poloniae ! Oto twoja dewiza. Teraz leżysz martwy przed nami, przypominając nam wciąż boleść serdeczną.
W tym bólu jedyną pociechą to wspomnienie na życie śp. Zmarłego — to myśl o nagrodzie wiecznej. Nie chcę tu wynosić zasług Kapłana Chrystusowego i Polaka w całem tego słowa znaczeniu, na to, by je okrywać próżną chwałą świata, bo to niegodne tej uroczystej żałobnej chwili, jeno by do serc zbolałych wsączyć pociechę przypomnieniem, że żywot jego stał się zaraniem przyszłego, lepszego życia w światłości wiekuistej.
Najmilsi żałobni słuchacze ! Wielki apostoł narodów św. Paweł powiedział w liście do Rzymian : „Żaden z nas sobie nie żyje i żaden sobie nie umiera.” Jeżeli więc o każdym z ludzi apostół mówi, że nie dla siebie tylko żyje i nie dla siebie tylko umiera, to stokroć razy więcej prawda ta iści się i urzeczywistnia w życiu i w śmierci kapłana. Nie sobie żył i teraz nie sobie tylko umarł — żywot bowiem jego upływał w znojnej i owocnej służbie Bogu, większą część życia swego kapłańskiego Środzie niemniej i krajowi całemu.
Kto się spotkał i rozmawiał z śp. ks. Mieczysławem, tego uderzyło odrazu jego jasne wejrzenie zawsze uśmiechem rozpromienione. Zmarłego nigdy nie widziałem w gniewie. I to jest właśnie ta tajemnica życia jego, ta złota nić, która promiennemi szlaki snuje się poprzez przędziwo jego życia. Właśnie to było silnym łącznikiem między nim a nami.
Śp. ks. Mieczysław był mówcą z Bożej łaski – ile razy głos zabierał, przygotowany czy nie- przygotowany, z jednakową swadą i płynnością się wypowiadał. Mówił niezmiernie jasno, z przedziwną prostotą, a jednocześnie podniośle i w sposób sobie właściwy, czego naśladować nie można było ale i on nikogo nie naśladował, bowiem był wzorem wymowy i kaznodziejstwa. Każdą uroczystość, a zwłaszcza obchód narodowy, uświetnia swą mową. Mów jego słuchają tumy, mowy jego rozchwytują tłumy. Zchodzi więc z nim do grobu wielki mówca. I właśnie dar ten Boży był mu wielką pomocą w pracy jego społecznej w której okazał się bogaty w pomyśle a wytrwały w przeprowadzeniu. Pracę tą rozwinął już szeroko na pierwszej swojej placówce jako wikariusz w Babimoście, a więc na kresach naszych zachodnich, które prawie że zalała fala germanizatorska. Widząc w nim te zdolności Władza Duchowna powołuje go do Poznania, a więc siedziby Metropolii, powierzając mu odpowiedzialne stanowisko penitencjarza i kaznodzieji tumskiego. Tu w Poznaniu poza urzędem swoim rozwija szeroką pracę społeczną, zwłaszcza na polu charytatywnym. Mówiła mi wnuczka generała Dąbrowskiego śp. hr. Barbara Kwilecka, która wówczas żywy udział brała w życiu społecznym, że właśnie On był tym, który pracy charytatywnej dał rozmach i gigantyczny zakres, rozszerzając ją na całą Wielkopolskę. Rozwinął tę pracę potem już jako proboszcz średzki, stając się opiekunem szerokich mas biednych i robotniczych. Przyczynia się do powstania w Odrodzonej Ojczyźnie jednej z pierwszych kolonii robotniczych. Jest też założycielem gimnazjum — przyczynia się do jego upaństwowieni i jest jego pierwszym profesorem, a zawsze serdecznym przyjacielem młodzieży. Nauczyciele, profesorowie i młodzież zachowają mu dozgonną wdzięczność.
Padły słowa „w Odrodzonej Ojczyźnie” — Przejdźmy więc do Jego działalności patriotycznej. To karta życia jego, godna opracowania przez historyka Odrodzonej Polski. Jeżeli się kto nie godził z jego polityczną działalnością, z jego zapatrywaniem i z kierunkiem, z środkami i zakresem, to musi jednak każdy co do jednego w nim uszanować szczerość przekonania, umiłowanie prawdy i rzetelną troskę o dobro kraju, o przyszłość Ojczyzny. To wielki syn matki naszej Ojczyzny ukochanej. Już czasów niewoli pracował dla niej — już na ławie gimnazjalnej zakłada tajne Kółka i krzewi tam ideały polsko-narodowe. Takim patriotą Polakiem został do końca życia. Jeden z pierwszych wskrzesza Polskę na terenie swej parafii. Zostaje prezesem Rady Ludowej. Wysyła kompanię średzką na oswobodzenie Poznania. Bierze udział w plebiscycie na Śląsku, przyczyniając się do przyłączenia tej prastarej dzielnicy, przez wieki oderwanej, do Polski. To postać rycerza-Kapłana, godna by ją umieścić w naszej epopei narodowej- Polski zmartwychwstałej.
To też spowita jego trumna nie całunem śmiertelnym, ale sztandarem biało-amarantowym. Oto symbol dla nas! Ciało Jego spocznie u stóp Krzyża Chrystusowego wśród mogił druhów – powstańców, ale duch Jego patriotyczny żyć będzie wśród nas, zapalając do gorącej miłości Ojczyzny — duch nieśmiertelny !
Nie kreślę ja żywota śp. ks. Meissnera, ani nie mogę w ramach tej mowy żałobnej objąć i oceni”’ wszystkie kierunki jego działalności. Nie spełnił bym jednak swego zadania, gdybym nie wymienił w obliczu Jego zwłok, jeszcze jednej wielkiej zasługi. Był on artystą w krainie piękna. Zrozumiał doskonale to co powiedział Lammenais i kilkakrotnie mi powtarzał: „piękno, które człowiek w dziele swoim odtwarza, pozostaje zawsze w koniecznym związku z Bogiem“. Czyż nie doznajemy wchodząc w progi tej królewskiej Kolegiaty wzruszeń nadziemskich. Widziałem wszystkie najpiękniejsze Kościoły Europy i mogę śmiało twierdzić, że przy żadnym z nich nie potrzebuje się zawstydzić. Sztuka rodzi się z ducha i duchem jest. Z ducha narodu poczęta, duchem narodu tchnie, duchem narodu żyje. Dlatego w Zmartwychwstałej Ojczyźnie już nie mógł znieść jak bez odczucia artystycznego została ta królewsko Jagiellońska Kolegiata, za ostatnich czasów pruskich odnowiona. W ramy prastare gotyckie wstawia ten piękny, tak bardzo duszy polskiej odpowiadający ołtarz — przybytek Pański. W całej pełni dopiero objawia się piękno, gdy Monstrancja z utajonym w Najświętszej Eucharystii Jezusem spocznie na Tabernakulum. Obraz godny Rafaela. Toć tak bardzo przypomina nam ową „Dysputę” z apartamentów Borgia w Watykanie. On, Kapłan Boży, z jakim przyjęciem wznosił modły do Boga, klęcząc u stóp tego ołtarza. Pamiętamy wszyscy ten jego śpiew błagalny : „Święty Boże, święty mocny, święty a nieśmiertelny…” a za nim wznosiła się ta pieśń z tysięcy piersi jego wiernych parafian dobyta. Niech więc i dzisiaj, żałobni słuchacze, ze serc Waszych popłynie serdeczna prośba: „Święty Boże…“ zmiłuj się nad Jego duszą. Nie pamiętaj Boże przewinień jego, ale wspomnij w swoim miłosierdziu na tyle dobrego co uczynił, że był zawsze wiernym synem Kościoła i Ojczyzny, Non intres in indicium cum seivo Tuo Domine!
Poszedł i niemasz go między nami! Ciało jeno zostało i żal nieutulony, ale jest jeszcze coś, co nas podnosi w tym smutku i łagodzi nasz ból, a to nadzieja, że Bóg go łaskawie przyjął. Ożywieni więc tą świadomością śpiewamy radośnie w naszych cudnych pieśniach liturgicznych: „In paradisum deducant te Angeli…“ ,Do raju niech Cię powiodą aniołowie, na powitanie niech wynijdą męczennicy, by przeprowadzić Cię do Świętego miasta Jeruzalem”, bo wiemy, że prośba nasza znajdzie posłuch u Pana.
Jest to pociecha zwłaszcza dla Ciebie, Dostojna, w głębokiej żałobie pogrążona rodzino! Żal wasz ogromny — a jednak trzeba się z wolą Bożą pogodzić — Bóg w wyrokach swych niezbadany, a my ludzie w sądach naszych i rachubach ograniczeni „Fiat voluntas Tua” — „Bądź wola Twoja” powtarzajmy — a to nam przyniesie ulgę.
Żegnamy Cię, Drogi Konfratrze — żegnają Cię Bracia-Kapłani. Poszedłeś, a nas zostawiłeś samotnych — ale zostawiłeś nam pamięć po sobie. Żegnają Cię Twoi ukochani parafianie. Ta chwila bolesnego rozstania niestartemi śladami zapisze się w duszy naszej na zawsze: ta trumna jarzącemi obstawiona świecami — a w trumnie Twoje drogie zwłoki — to czoło marmurowe, które tyle szlachetnych myśli rodziło, te przymknięte orle twoje oczy których blask zgasnął na wieki, te wyblakłe usta, które zamilkły już na wieczność!
Bolesna chwila pożegnania zbliża się w nagiej swej zgrozie, jakoby widmo straszne nas niepokojąc.
O — na ościerz otwarte już bramy przez które Ciebie drogi przyjacielu, wyniosą… za chwilę rozlegną się dźwięki dzwonów, zadźwięczy potężny Michał, którego głosem tylokrotnie się upajałeś — jęczącemi echy rozniosą się po mieście i szerokich polach ziemi średzkiej, dotrą do Grabowa, twej ostatniej placówki, przeniosą się na rubieże naszej drogiej, kochanej Ojczyzny, której byłeś zawsze najwierniejszym synem, a wśród jęku tych dzwonów, wśród śpiewów bolesnych, wśród twarzy zapłakanych, powieziemy Cię w żałobnym orszaku przez smutne ulice na miejsce spoczynku… już widzę rozwartą paszczę grobu… Pochłania Ciebie na zawsze — na zawsze — Boże mój — Boże — żegnaj nam, żegnaj …
Przybliżcie się Święci, wybiegnijcie naprzeciw Aniołowie pańscy i podejmicie duszę Jego – Boga Rodzico – Niepokalanie Poczęta Dziewico – Mario Wniebowzięta, bądź Mu Orędowniczką – Ofiaruj duszę Jego przed Obliczem Najwyższego — Przyjm ją o Chryste, któryś ją powołał do siebie, przyjm sługę Twego wiernego Mieczysława w pokoju i udaruj światłością wiekuistą.”

Źródło: Orędownik 1938.01.13.
„Manifestacyjny pogrzeb śp. ks. proboszcza Meissnera w Środzie
W żałobnej manifestacji uczestniczyło około 7.000 osób
Środa. (Tel. wł.) W dniu 10 bm. o godz. 17 przywieziono szczątki śp. ks. proboszcza Meissnera do wieży wodociągowej, gdzie powitała je orkiestra kolejowa marszem żałobnym Chopina. Jako pierwszy przemówił prezes Tow. Uczestników Powstania Wlkp. p. Stanisław Machajewski. Po nim przemawiał prezes powiatowy Stronnictwa Narodowego dr Musiał. W eksportacji zwłok do kolegiaty brały udział olbrzymie tłumy w liczbie około 5 tysięcy. Domy były dekorowane sztandarami narodowymi z krepą, latarnie miejskie były okryte kirem, w iluminowanych oknach widniał portret Zmarłego. Z wysokiej wieży kolegiackiej spływały długie sztandary o barwach narodowych i papieskich. O godzinie 17,45 odprawione zostały żałobne nieszpory.
Wczoraj o godz. 10 rozpoczęły się wigilie, które odprawił ks. radca Michalski ze Śremu, uroczystą żałobną mszę św. celebrował ks. kanonik Rochalski z Mącznik w asyście księży Ziembiewicza, Tuszyńskiego i Abramowicza. Podniosłe kazanie żałobne wygłosił ks. prefekt Marcinkowski. Kazanie wywołało wielki szloch w kościele.
Kościół przybrany był kirem i rzęsiście oświetlony. Trumna stała na wysokim katafalku, okryta sztandarem narodowym, w powodzi kwiatów. Asystę przy trumnie tworzyli uczestnicy powstania wielkopolskiego, sokoli, harcerze, podoficerowie ziem zachodnich i narodowcy.
Kondukt pogrzebowy wyruszył z Kolegiaty o godz. 12,15 w południe. Prowadził go proboszcz parafii średzkiej, ks. dr Janicki, w asyście 36 księży i 3 kanoników. W pogrzebie brały udział obie szkoły powszechne, delegacja ze sztandarem gimnazjum średzkiego, które powstało staraniem śp. Zmarłego, następnie organizacje kościelne, cechy, las sztandarów i chorągiew Stronnictwa Narodowego z dwoma proporczykami kół średzkiego i kostrzyńskiego oraz 200 zszeregowanych członków. Za nimi postępowały organizacje wojskowe oraz siostry Zgromadzenia św. Wincentego a Paulo.
Trumnę złożono na karawanie, zaprzężonym w cztery czarne konie, a okrytym wielkim czerwonym sztandarem narodowym z białym orłem w środku. Za trumną kroczyła rodzina, Rada Parafialna, przedstawiciele władz i urzędów. Stronnictwo Narodowe niosło wspaniały wieniec z wielkim mieczem Chrobrego.
Przed bramą, cmentarną kondukt przystanął, powstańcy zdjęli trumnę, od których odebrało ją czterech podoficerów Ziem Zachodnich i 4 sokołów, z kolei poniosło trumnę 8 umundurowanych narodowców.
Nad grobem przemówił ks. proboszcz dr Janicki żegnając Zmarłego w imieniu tłumnie zgromadzonych parafian w liczbie około 7.000. Delegacja wojskowa przy dźwiękach hymnu narodowego złożyła na trumnie odznakę honorową pułku. Chór kościelny św. Cecylii odśpiewał pod batutą p. Bartkowiaka „Salve Regina”, a przy opuszczaniu trumny do mogiły zgromadzeni odśpiewali „Witaj Królowo”. Następnie poszczególne organizacje i delegacje składały liczne i wspaniałe wieńce.
Śp. ks. proboszcz Meissner, jako pierwszy powstaniec i organizator powstania w powiecie średzkim, spoczął na cmentarzu pod pomnikiem powstańców. W pogrzebie brało udział wielu powstańców i współorganizatorów powstania z byłym komendantem powiatu średzkiego i dowódcą baonu powstańców średzkich drem Ludwikiem Rządkowskim. Po pogrzebie prezes okręgowy Stronnictwa Narodowego, brat śp. Zmarłego, dr Czesław Meissner podziękował Stronnictwu Narodowemu, jak i Towarzystwu Uczestników Powstania Wielkopolskiego, za udział oraz zorganizowanie pogrzebu. Całą straż porządkową w liczbie 120 ludzi dało miejscowe koło Stronnictwa Narodowego.”



Jeśli ktoś z Szanownych Czytelników Kronik Średzkich dysponuje nr 5 Kuriera Średzkiego z 1938 r. – bardzo proszę o kontakt. Administrator